Lernstress

Od kilku dni trwają matury, nazywane z niewiadomych powodów egzaminem dojrzałości. Nigdy nie zrozumiem co ma wspólnego dojrzałość z pisaniem wypracowania czy rozwiązywaniem zadań matematycznych. Dopatrzyłabym się ewentualnie dojrzałości intelektualnej, choć i o taką trudno w wieku 18 czy 19 lat. Ale idąc tym tropem, dziś będzie o egzaminie dojrzałości. Moje skojarzenia są oczywiście skażone skrzywieniem zawodowym, zatem dziś kolejny tekst o związkach (tak, wiem, żadne zaskoczenie ;-)). Jak powszechnie wiadomo, związek (i założenie rodziny) jest najlepszym testem dojrzałości, jaki wymyślono na świecie.

Dojrzałość – co to takiego?

Teoretycznie, po ukończeniu 18 roku życia człowiek jest dorosły. W naszych realiach kulturowych, mało kto w tym wieku jest natomiast dojrzały. Dorosłość wiąże się przede wszystkim z odpowiedzialnością za siebie samego, czyli za nasze zachowania, emocje, myśli, decyzje, marzenia, potrzeby oraz zasoby, np. zdrowie czy zasoby materialne. Jesteśmy odpowiedzialni także za pełnione role życiowe i wynikające z nich zadania (rola matki, ojca, żony, męża, pracownika, studenta, obywatela, itp.). Pisałam o tym szerzej w moim darmowym e-booku, który serdecznie polecam.

Dorosłość oznacza więc konieczność wywiązywania się z tych odpowiedzialności oraz konieczność ponoszenia konsekwencji ich zaniedbania. Sama konieczność nie oznacza jednak, że człowiek będzie odpowiedzialny. I to jest punkt wyjściowy do określenia naszej dojrzałości. To, że poniosę konsekwencje swoich słów czy czynów, nie oznacza jeszcze, że wezmę za nie odpowiedzialność w sposób świadomy. Mogę ponosić konsekwencję własnej głupoty (np. nierozważnie zainwestować pieniądze i je stracić) i w rezultacie biadolić na to, jaki ten świat jest okropny, a złodzieje na każdym kroku. Mogę pić za dużo, a potem narzekać, że boli mnie wątroba. Mogę dać się ponieść emocjom podczas kłótni, a potem obwiniać męża za złą atmosferę w domu. Dojrzałość oznacza, że coraz bardziej uznaję swoją odpowiedzialność w każdej dziedzinie życia, i nie boję się przyznać, że pewne zaniedbania czy decyzje są wyłącznie moją winą. Mam więc poczucie, że wiele zależy ode mnie. Ale mam też świadomość gdzie kończy się moja odpowiedzialność, a gdzie zaczyna się terytorium drugiej osoby. Nazywamy to zdrowymi granicami i na pewno będzie o tym osobny wpis, bo temat jest i szeroki i ważny.

Dojrzałość w związku

Jak w praktyce nasza dojrzałość jest testowana w związku?

Podzielmy ją roboczo na 3 sfery (nie jest to żaden oficjalny podział):

  1. odpowiedzialność za siebie

Osoba niedojrzała będzie oczekiwała, że partner w związku uszczęśliwi ją, zmieni jej życie lub spełni marzenia. Osoba dojrzała wie, że jeśli sama nie zdecyduje być szczęśliwa, to pewnych rzeczy może nigdy się nie doczekać. Osoba niedojrzała może całe życie zrzucać winę za swoje indywidualne problemy na trudne dzieciństwo, niewykształconych rodziców czy kolegów z klasy, którzy się wyśmiewali. Będzie oczekiwała, że partner otoczy ją ochronnym kloszem, aby więcej nie doznać zranienia. Osoba dojrzała zaakceptuje fakt, że ma indywidualne problemy z przeszłości i będzie starała sobie z nimi radzić – samodzielnie, korzystając z czyjejś pomocy czy psychoterapii – ale nie obarczając partnera ich rozwiązywaniem. Osoba niedojrzała będzie mówić „To ty mnie zdenerwowałeś”, osoba dojrzała powie „Zdenerwowałam się tym, co powiedziałeś”. Osoba niedojrzała będzie oczekiwać, aż ktoś odgadnie np. jej potrzebę przytulenia, a jeśli tak się nie stanie, będzie wyrażać niezadowolenie czy smutek, a może nawet się obrazi. Osoba dojrzała zadba o swoją potrzebę i powie wprost „Chcę się przytulić”. Osoba niedojrzała będzie narzekać, że jej życie nie jest takie jak powinno, osoba dojrzała będzie się rozwijać, aby dać sobie szansę na lepsze życie.

Mówiąc krótko, osoba dojrzała potrafi być szczęśliwa, nie potrzebując do tego innych osób, włącznie z partnerem. Lepiej dla związku jest, gdy każdy z partnerów jest niezależny jako osoba, nie szuka w drugim potwierdzenia poczucia swojej wartości czy innych potrzeb. Tylko w takiej sytuacji można powiedzieć „Nie potrzebuję być z tobą, ale chcę.” zamiast „Niekoniecznie chcę być z tobą, ale potrzebuję”.

  1. odpowiedzialność za relację

W tej sferze ważne jest rozróżnienie, że odpowiedzialność za relację nie oznacza odpowiedzialności za partnera. Możemy być odpowiedzialni za dziecko, ale nie za dorosłą osobę, która jest zdolna do tego, aby samodzielnie rozporządzać sobą i dbać o siebie. Relacja między partnerami jest wynikiem pewnej umowy, którą wobec siebie poczynili. W momencie ślubu (tu jest bardziej wyraźnie) czy podjęcia decyzji o byciu razem, ludzie zobowiązują się, że będą dbać o związek i dawać z siebie sto procent, aby był dobry. Ważne jest to, że w chwili zawarcia związku partnerzy dobrowolnie rezygnują z części swojej osobistej wolności, na rzecz nadrzędnego wspólnego dobra – związku. Od tej pory nie jest tak ważne czego chcę JA czy TY, ale co jest dobre dla naszego MY. Uważam, że to stwierdzenie powinno widnieć w akcie ślubu – ciekawa jestem ile osób podpisałoby to z pełną świadomością… Problem polega na tym, że wiele osób nie jest świadomych (lub ta świadomość z czasem im zanika), że dobrowolnie zrezygnowali z części osobistych praw. Niedojrzałość wychodzi potem w przepychankach: ona oczekuje, że on będzie pedantycznie dbał o porządek, bo ona tak lubi; on denerwuje się, że ona nie toleruje jego picia piwa, a przecież nic w tym złego; ona chce, żeby święta zawsze spędzać u jej rodziców; on uważa, że swoje pieniądze może wydawać tak jak chce, i tak dalej… Cóż, zawsze powtarzam: jeśli ktoś chce żyć dokładnie tak, jak mu się podoba, niech nie zawiera związku. Będzie miał wolność absolutną. Ale jeśli ktoś już się zadeklarował na wspólne życie, musi dbać o dobro związku, a nie tylko swoje własne. To jest właśnie dojrzałość w tej kwestii.

  1. odpowiedzialność za wspólne życie

Odpowiedzialność za wspólne życie polega na partycypowaniu w obowiązkach, jakie wynikają z naszych ról. Oboje partnerzy są odpowiedzialni za utrzymanie, prace domowe, dbanie o wspólne zasoby materialne, wychowanie dzieci, kontakty z rodzinami pochodzenia, wspólne decyzje, itp. Od razu zaznaczę, że tymi obowiązkami można się dowolnie podzielić – jest to kwestia indywidualnego uzgodnienia danej pary czy rodziny. Można ustalić, że mąż pracuje, a żona jest w domu z dziećmi, albo odwrotnie. Można uzgodnić, że decyzje jednego typu podejmuje mąż, a innego typu żona. Ale odpowiedzialność zawsze będzie wspólna. Jeśli któryś z partnerów czuje się niezadowolony z podziału ról lub przeciążony obowiązkami (opiekuję się dzieckiem, gotuję obiady, robię zakupy i jeszcze opłacam rachunki!), należałoby ponownie uzgodnić zmiany w tym podziale. Często jednak jest tak, że jednej osobie jest wygodnie z tym, że druga robi więcej, albo zajmuje się czymś, czego nie lubimy. Gdy druga osoba orientuje się, że „wszystko w tym związku jest na mojej głowie”, podczas gdy współmałżonek żyje sobie przyjemnym życiem, pojawia się problem. Dodam: wspólny problem. Jeśli odpowiedzialność za wspólne życie podjęliśmy razem, należałoby też razem zająć się nowym uzgadnianiem ról czy obowiązków w związku. To poczuwanie się do współodpowiedzialności jest dojrzałe.

Zła i dobra wiadomość

Długo mogłabym pisać – i pewnie jeszcze napiszę – o skutkach i przejawach braku dojrzałości u partnerów. Pewne jest natomiast (i to jest zła wiadomość), że konsekwencje braku dojrzałości zawsze odbijają się na związku rykoszetem. Dobra wiadomość jest jednak taka, że niedojrzałość jednego czy obojga partnerów nie przekreśla związku z góry. Można się rozwijać, można uczyć się odpowiedzialności, także będąc w relacji. Niestety nie każdy związek zniesie tę trudną naukę – więc lepiej starać się od samego początku.

A tegorocznym maturzystom życzę sukcesów i pamiętania o tym, że prawdziwy egzamin dojrzałości wciąż jeszcze przed wami.